1 Krl 17,10-16; Ps 146,6c-10; Hbr 9,24-28; Mt 5,3; Mk 12,38-44
Nawrzucać...Komu?
Jeśli otwieram usta i mówię: Duchu Święty, to nie mówię do ściany, choćbym nawet wszystkimi swoimi uczuciami i nastawieniem tak myślał, tak odbierał, tylko mówię do Kogoś, kto reaguje szybciej niż mogę to sobie wyobrazić, jest szybszy, niż prędkość światła.
Duchu Święty, ogarnij nieogarniętych, niepozbieranych, ogarnij nas całych i wprowadź w bliskość z Jezusem.
Dziś w Ewangelii trochę o nawrzucaniu. Pierwszymi spośród tych, którzy tym tematem bardzo się interesują, są uczeni w Piśmie. Jezus ostrzega przed nimi. Dlaczego? Bo z upodobaniem nawrzucali na siebie powłóczyste szaty, pozdrowienia, pierwszeństwo i zaszczyty… . Skubią, ile się tylko da, domy wdów i odprawiając długie modlitwy prawdziwą religijność skubią z jej mocy. Uprawiają pozory pobożności, wyrzekłszy się jej mocy (por.: 2 Tm3,5). Nimi zajmie się Bóg. To nie do nas należy zajmować się tego typu ludźmi. Co to znaczy? Nie chodzi o to, żeby odsądzać od czci i wiary, ani potępiać ludzi, ale tak, jak robi to Chrystus, demaskować te postawy.
Nawrzucali na siebie wszystko, co tylko mogli i nie zauważają, jak są ociężali, jak przygniatają także innych, tych, którzy w prawdzie, w Duchu szukają żywego kontaktu z Bogiem. To jest ostrzeżenie przed takimi postawami.
Spróbujmy od razu zapytać siebie: Czy na naszą religijność czasem nie ma wpływu ktoś, kto nas obciąża, kto nami manipuluje, terroryzuje, kto wysysa, objada nas z prostoty, z niewinności, z pierwszych poruszeń serca?
Drugie pytanie: Czy czasem my nie jesteśmy dla kogoś ciężarem, jeżeli chodzi o kontakt z Bogiem, czy nie przygniatamy kogoś. Można przygniatać obciążając, ale można – powiedzmy to z całą mocą, chociaż może nie do wszystkich to trafi – obciążać zbytnim luzem, zbytnim spoufalaniem się, zbytnim nie przejmowaniem się. Można za-przejmować się na śmierć albo za-nie-przejmować na śmierć, zabijając w sobie żywy kontakt z Bogiem.
Zapytajmy: Czy nie jesteśmy dla kogoś ciężarem? Może nie tylko samych siebie zapytajmy, ale i tych, z którymi o Bogu rozmawiamy, czy tych, na których mamy wpływ naszą religijnością.
Jeśli chodzi o drugą grupę tych, którzy nawrzucali sobie, to ci, którzy wrzucali sobie drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele – mówi Ewangelista Marek − Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz. Ta uboga wdowa − zauważa Jezus, wołając swoich uczniów − wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. I jak to słyszeliśmy z analizy też oryginalnego tekstu: wrzuciła samą siebie, nawrzucała siebie Bogu.
Uczeni w Piśmie nawrzucają na siebie, a uboga wdowa wrzuca siebie Bogu. To nie tylko gra słów. Co stało się powodem tego, że wrzuciła siebie, że wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony? Jezus mówi: ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie. Niedostatek…
Może zapytajmy samych siebie: Ile według tego, co nas łączy, co powinno nas łączyć z Bogiem, jest nawrzucania siebie, a nie nawrzucania na siebie jakiś wyobrażeń o Nim, oczekiwań, jakie mamy? Ile tego jest? Tak, siąść i nie jakieś wielki analizy przeprowadzać, ale słuchać pierwszego odruchu serca, które próbuje się w tym odnaleźć.
Jeśli odkryjemy, że wrzucamy siebie Bogu i słuchamy tego, jak Bóg nas otula, przygarnia, poucza, podtrzymuje, to prośmy, abyśmy trwali w tym dalej, abyśmy się nie zniechęcali. A jeżeli odkrywamy, że nawrzucamy na siebie coś, udajemy kogoś, nie mamy kontaktu z żywym Bogiem albo zaczyna nas nudzić kontakt z Bogiem, ten kontakt, który mamy, to najwyraźniej potrzebny będzie jakiś niedostatek.
Jaki niedostatek ma nas dotknąć, żebyśmy unikali postaw nawrzucania na siebie czegoś od postawy, którą prezentuje pochwalona i zauważona przez Jezusa wdowa: wrzucania i nawrzucania siebie Bogu? Co musiałoby się stać? Co miałoby być tym niedostatkiem, gdybyśmy pomylili postawy w relacji do Pana Boga?
Ksiądz Leszek Starczewski