Drukuj
Kategoria: Dobre Słowo

Lb 11,25-29; Ps 19,8.10.12-14; Jk 5,1-6; J 17,17ba; Mk 9,38-43.45.47-48

Jak to jest: pragnąć? Ze słabością w tle.

Ciągle w nas coś pracuje, jakaś myśl, jakieś uczucie, jakaś obawa. To wszystko może nam służyć w tej godzinie, w tej chwili, albo może nam przeszkadzać, bo – jak zauważył pewien amerykański komik – strach, te wszystkie niepokoje będą wpływały na nasze życie, ale to od nas zależy w jaki sposób. Podejmując w tej chwili decyzję, że chcemy, aby wszystkie rozproszenia, niepokoje, niedogotowania jakiegoś obiadu, dogotowania czegokolwiek, spotkania, jakie mają być, prośmy, aby one w tej chwili były na usłudze Ducha Świętego, to znaczy, żeby On wykorzystał to, skompresował jakoś w nas, pozbierał, żebyśmy słuchali tego, co mówi do nas Pan.

Duchu Święty, spraw, abyśmy byli cali do Twojej dyspozycji, żeby nas teraz nic nie rozpraszało, a jeśli rozprasza, to żebyś kierował to na słuchanie słowa.

Jeden ze znajomych młodszych kolegów księży, kiedy pierwszy raz mówił Homilię w Wielki Piątek, tak to przeżywał, że zasłabł w czasie kazania. Czuł, że odpływa. W pewnym momencie przerwał i powiedział: Poproszę o kubek wody. Pani zakrystianka wyszła, przyniosła mu kubek wody, napił się – wszyscy patrzą. Takie ludzkie zjawisko. Dla niektórych był to jedyny moment, który przemówił z kazania.

Spełnił pragnienie picia i dopiero zaczął mówić. Mówił: W naszym życiu to jest tak, że pragniemy czegoś. I musimy pragnąć Boga. A czasem, żeby zapragnąć Boga bardziej, Pan Bóg nas troszeczkę osłabia. Sprawia, że coś w nas słabnie.

W słowie Bożym sporo jest dzisiaj o pragnieniu. Bo właściwie od tego się wszystko zaczyna. Od mojego, od twojego nastawienia, na przykład: jak przychodzisz na Świętą, czy ja tu przychodzę czy wbiegam, to, jak ja przeżyję tę Mszę zależy od tego, jaką decyzję podejmę. Bóg wie, że wszystko zaczyna się wewnątrz nas. Nie w naszych czynach, bo czyny możemy mieć wyćwiczone jak faryzeusze: na pokaz ręce złożone, na pokaz posty, jeszcze więcej niż przewiduje Pismo. Ale jeżeli tam, wewnątrz się coś nie zaczęło, to na zewnątrz – jak mówią potocznie – psu na budę. Psu na budę ta pobożność.

Bóg wie, że wszystko zaczyna się w naszym sercu, w pragnieniu, używając języka biblijnego: w naszym duchu. Tu jest początek wszystkiego. Jezus mówi, że zło nie przychodzi z zewnątrz. My z zewnątrz różne rzeczy słyszymy, widzimy. Zło zaczyna się wewnątrz, bo ja mogę słyszeć różne złe rzeczy, podpowiedzi, ale to ja decyduję, które te myśli wybieram, na które się zgadzam. Tu się zaczyna albo pójście w stronę źródła tych natchnień czyli Boga, czyli pod prąd, albo mogę płynąć z tymi natchnieniami, z tym prądem, z tą rzeką i wtedy spływam – niestety – w dół, nie do źródła.

Takie pragnienia zaszczepia Bóg w sercach ludzi. Zwróćmy uwagę, że Pierwsze Czytanie pokazuje nam to jakoś tak zasadniczo, kiedy Bóg prosi Mojżesza – lidera, przywódcę duchowego Izraelitów – o to, żeby z Nim porozmawiał. Wtedy, kiedy z nim rozmawiał, wziął z ducha, który był w nim, z natchnień, które w niego złożył i przekazał go siedemdziesięciu starszym, żeby mogli mu też pomóc w tym zarządzaniu, bo Mojżesz zauważył, że sam niewiele zrobi.

Rzeczywiście, gdy spoczął na nich ten duch, którego Pan wziął z Mojżesza, wpadli w uniesienie prorockie. Już inaczej widzieli to, co dzieje się w ich życiu, bo Bóg dał im ducha.

To jest bardzo ważna pierwsza prawda, że słowo Boże zachęca nas do tego, byśmy pragnęli i kierowali nasze pragnienia do źródła, czyli do Boga, żebyśmy często wołali: Duchu Święty, obudź we mnie pragnienia, które pomogą mi zmierzyć się w tym dniem, zmierzyć się z obowiązkami wypływającymi z tego, że jestem rodzicem, że jestem nauczycielem, że jestem przełożonym, żeby zmierzyć się z moim szefem mądrze, z moimi podwładnymi. Daj mi Twojego Ducha!

Wołanie o Ducha Świętego wypływające z pragnienia, aby ten Duch w nas działał, pozwala nam dokonywać rzeczy niemożliwych. Bo to Bóg chce w nas coś sprawić. Często zapominamy o tym i kalkulujemy, próbujemy na różne sposoby myśleć, cudować, kombinować. A Pan Bóg mówi: Wołaj o Mojego Ducha. Słuchaj Mojego słowa. Bo jak wołasz o Mojego Ducha i słuchasz Mojego słowa, to w chwili, w której będzie jakaś trudna sytuacja, w której będziesz potrzebował rady, Ja mam się do czego odwołać. Bo ty czytałeś Moje słowo, wołasz Ducha Świętego, więc Ja ci dam moc. Nawet Jezus mówi: Dam moc wam w czasie, kiedy będą was prześladować, kpić, gdy wracacie z kościoła, gdy się przyznajecie do tego, że jesteście katolikami. Ja wam takiego Ducha dam, który sprawi, że włożę w wasze usta słowa mądrości, mądrego reagowania na to, co się dzieje. Ale wołajcie o Ducha!

Pytanie pierwsze do mnie, do ciebie droga siostro, drogi bracie: Czego pragniesz? Tak pyta Jezus. Czego zapragnąłeś, przychodząc tutaj? Czy nosisz w sobie jakieś pragnienia? Jeśli nosisz te pragnienia w sobie, to proś Ducha Świętego, żeby właściwie nimi pokierował. Żeby to, co mnie, tobie wydaje się jako dobre, sprawdzić z tym, co mówi Bóg. A jeśli nie przyszedłeś tu z pragnieniami, to nie jesteś przekreślony, bo przynajmniej tu jesteś fizycznie.

Co robi Boży Duch, kiedy stawia nam dzisiaj te pytania o pragnienia? Może obudzić we mnie pragnienia. Jak to? – Tak to. Święty Paweł mówi w jednym ze swoich listów: Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z [Jego] wolą. (Flp2,13). Bóg może obudzić w nas chcenie, obudzić w nas pragnienie.

Pytanie o pragnienia jest pierwszym pytaniem. Wołanie o to, żeby Duch Święty obudził w nas chcenie i pragnienie to zadaniem, które wynika między innymi z dzisiejszego słowa.

Ile razy jest tak, że komuś wydaje się, że chciał dobrze, że dobrze pragnął. Opowiadał mi jeden z kolegów o mamie, która chciała dobrze dla małżeństwa swojego syna. Chciała dobrze. I co robiła? Przynosiła ulubione zupki synowi. Ona bardzo chciała dobrze, bo syn bardzo lubił zupki. Tylko problem polegał na tym, że wyeliminowała żonę i małżeństwo rozwaliła. Ale przecież chciała dobrze! Chcieć dobrze nie oznacza chcieć dobra dla kogoś. To, że ja widzę coś jako dobre, to nie znaczy, że musi się to przekładać na dobro. Nieraz jak się mówi coś takiego, to niektóre mamy już od razu tak reagują i mówią: Jestem złą matką! Bo ja chciałam źle! Jestem najgorsza, w ogóle mnie nie słuchajcie. To już są emocje. To jest nie odwołanie się do tego, o czym mówimy, tylko do emocji.

Czego pragniesz? Na ile te pragnienia zgodne są z tym, co mówi słowo Boże? Jan pragnął, żeby Jezus zakazał komuś, bo widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami. Jan tego zapragnął. Był szczery. Na czym polegało zwycięstwo Jana? No właśnie na tym, że te pragnienia przedstawił Jezusowi. Mówi: Jezu, zabroń im. Zabraniamy mu, więc Ty też się pod tym podpisz. A co Jezus mówi? Nie gasi tych pragnień, tylko je oczyszcza: Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami. Bóg nie zgasi ani moich, ani twoich pragnień. Bóg je oczyści. Bóg je uporządkuje, ale – to podstawa – trzeba o nich z Nim rozmawiać, słuchać Jego słowa, wołać o Jego Ducha.

Pragnienia można źle pokierować, tak, jak zrobił to młodzieniec z Pierwszego Czytania, który zobaczył, że dwóch, którzy nie przyszli do Mojżesza też otrzymali tego ducha. Jozue, syn Nuna, który od młodości swojej był w służbie Mojżesza, zabrał głos i rzekł: Mojżeszu, panie mój, zabroń im! Co zazdrosny jesteś? To gdzie ty ukierunkowałeś te pragnienia? W zazdrość? Rozwijaj twe pragnienia tak, by służyły tobie i innym, a nie, żeby szły w zazdrość, bo można – jak mówimy od początku – źle pokierować swoje pragnienia. Kiedy kierujemy pragnienia w zazdrość? Kiedy nie doceniamy natchnień, które mamy od Boga, darów, które Bóg złożył w nasze serca,. Wwtedy zaczynamy przyglądać się innym i zaczynamy zazdrościć.

A Pan Bóg dał mi, dał tobie, tyle talentów, tyle darów, tyle złożył w tobie i we mnie bogactwa, że mi wystarczy na całe życie, żebym ja był szczęśliwy, żebyś ty była szczęśliwa, i żeby pomóc w szczęściu innym. Więc nie ma potrzeby zazdrościć. Zazdrość się będzie budzić, ale nie ma potrzeby jej ulegać. Można cały dzień siedzieć w oknie swojego domu i co robić z tymi pragnieniami? Podziwiać świat, bo nie mogę wyjść na zewnątrz. Można kogoś zaprosić, porozmawiać, ale można też siedzieć w oknie i czekać tylko, że się ktoś potknie, źle zaparkuje, źle coś zro, i od razu robić aferę z tego. Zależy gdzie kieruję moje pragnienia.

Jeśli te pragnienia idą w stronę wołania o Ducha Świętego, to zmienia się też nasze spojrzenie na życie. Wtedy, nawet, gdy Bóg dał taką łaskę bogactwa – o czym mówi św. Jakub – te pragnienia bogactwa służą także rozwojowi mnie i kogoś innego. Można mieć przecież bardzo dużo majątku i systematycznie pomagać osobom biednym. A można mieć mało i skąpić: Nie pożyczę pięciu groszy, bo jej brakło do bułki! Nie pożyczę. Zależy gdzie kieruję pragnienia. Jakub mówi: Ostrożnie z tym używaniem, ostrożnie z tymi pragnieniami, macie bogactwo, służcie nim. Nie sprawcie, żebyście służyli bogactwu. Masz komputer, masz komórkę, to służ tym komputerem i tą komórką, a nie bądź na usługach komórki i komputera, telewizora.

Zależy, gdzie kieruję pragnienia i co z nimi robię. Jeśli te pragnienia rzeczywiście są konfrontowane ze słowem Bożym i wołamy Ducha Świętego – powtórzmy to do znudzenia z uporem maniaka – wtedy rzeczywiście nasze spojrzenie jest inne. Wtedy, kiedy widzimy zalążek zła, od razu się odcinamy od niego. Jezus powie bardzo ostro – słyszeliśmy przed chwilką: Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją. Jeśli sięgasz swoją ręką, żeby nie powiedzieć dosadniej, tam, gdzie nie powinieneś, to odetnij ją. To znaczy, że co? Kupujemy piłę w castoramie i tniemy się? Nie. Oczywiście, że Jezus mówi o radykalnym zerwaniu z czymś. Ale kiedy ja to mogę zrobić? Kiedy wołam Ducha Świętego, kiedy słucham słowa Bożego i ten Duch daje mi moc. Napełnia mnie siłą. Można? Można. Da się? Da się. Swoją mocą nie jestem w stanie.

Jeżeli mój wzrok kieruję tam, gdzie nie powinienem, chcę wszystko widzieć, wszystko zobaczyć, to Jezus mówi: Odetnij się od takiego spojrzenia. Jeżeli moja noga prowadzi mnie tam, gdzie nie powinienem, bo ja zawsze muszę być tam, gdzie nie powinienem, bo ja do wszystkiego muszę dojść, zobaczyć. Jezus mówi: Nie tędy droga. Chcesz mieć wszystko, to zwariujesz. Chcesz wszystko zobaczyć w telewizorze, to twoja głowa tak będzie chodzić. Telewizja robi to, co do niej należy. Pokazuje od świętości do syfu. To my nie robimy często tego, co powinniśmy robić. A co powinniśmy robić? Wybierać. Jak ktoś chce na własne życzenie denerwować się i wyzywać tych w telewizji, to niech siedzi dalej przed telewizorem, a nie wybiera to, co potrzebne.

Będą się w nas budzić różne pragnienia. Duchu Święty pomóż nam rozpoznać, które pragnienie prowadzi mnie do dobra, czyli do źródła, bo dobry jest tylko Bóg. Czemu nazywasz mnie dobrym?– mówi Jezus do młodzieńca – Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. (Mk 10,18; Łk 18,19).

Pytajmy się zatem: Na ile pragnienia, które mamy, konfrontujemy ze słowem Bożym? Na ile wołamy, by Duch Święty pomógł nam nimi pokierować? Na ile chcielibyśmy żyć w idealnym świecie polegającym na tym, że nie będę miał złych pragnień, albo że mam tylko dobre pragnienia? Mam wybierać zgodnie z tym, co podpowiada mi Duch Święty, co podpowiedział mi także teraz.

Ksiądz Leszek Starczewski