Drukuj
Kategoria: Dobre Słowo

Syr 36,1.4-5a.10-17; Ps 79,8-9.11.13; Mk 10,45; Mk 10,32-45

Ilu ludzi tyle wrażeń - czyli o rozmijaniu się w drodze

           Po co tutaj jesteś? Przecież lepiej byłoby, jakbyś się uczyła na sprawdzian. Co ci to da? Gdy takie myśli gdzieś w nas próbują zwyciężyć, postawmy sobie pytanie: Czy ja jestem wolny i mogę powiedzieć: wypad z baru!? Absolutnie. Jestem tutaj. Nie wiem jak to się stanie. Bóg się na tym zna. Ja się nie znam. Wiem, że On chce teraz w jakiś tajemniczy sposób – bo przecież jest Bogiem, to nie jest mój kumpel, że ja Go poklepię po ramieniu i wszystko będę wiedziała, bo ja wszystkiego nie będę wiedziała czy wiedział – chce mnie umocnić, chce mnie do czegoś przygotować? Bo życie nie rozpieszcza nikogo, czy się jest w gimnazjum, czy się jest w liceum, czy się jest nauczycielem czy nim nie jest. Życie nikogo nie rozpieszcza.

Bardzo ważne jest, żeby być wolnym, dać też wolność Bogu i powiedzieć: Boże, co chcesz, to zrób. A nie: Jak nie zrobisz tego, to Cię nie ma. To nie jest wolność. To nie jest wolność! Więc, prosimy Ducha Świętego, aby pomógł nam być wolnymi w tym, co przygotował i teraz chce nam dać Jezus.

Jeżeli słuchaliście Ewangelii i próbowaliście wejść w ten klimat – co nie jest proste, ale zaraz może to uprościmy – to pewnie odkryliście, że Jezus mówi co innego, a chłopaki wyskakują z czym innym. Zupełnie. Jezus mówi o ważnych, bardzo ważnych rzeczach, a chłopaki cisną się ze swoim. Jakie chłopaki? Apostołowie Jakub i Jan.

To tak, jakbyś przyszedł do koleżanki czy kolegi, wreszcie się przełamał i zaczął opowiadać o tym, że miałeś niezłą jatkę z tatą, że ty się chyba po prostu wyprowadzisz z tego domu, bo już masz serdecznie dosyć tego, co się tam dzieje, bo na zewnątrz jest pięknie, a wewnątrz jest piekło... . I zaczynasz mówić koledze, koleżance o tym. Ona patrzy na ciebie, słucha i w pewnym momencie mówi tak: Ty, masz zielone skarpetki? TPo prostu by cię trafiło. Podobna akcja ma miejsce dzisiaj w Ewangelii.

Co robi Jezus? Idzie z uczniami do Jerozolimy. Co się ma stać w Jerozolimie? Ma być walka na śmierć i życie. Jezus wziął ich i zaczął im tłumaczyć: idziemy do Jerozolimy. Tam Syn Człowieczy – czyli On − zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Słuchajcie, to tak jakby powiedzieć, że zostanie wydany papieżowi i biskupom, a oni skażą Go na śmierć i wydadzą kapłanom. Skażą Go na śmierć i powiedzą: To jest śmieszny gość w ogóle. My nie mamy z Nim nic wspólnego.I będą z Niego szydzić. Oplują Go. Dosłownie Go oplują.

Przepraszam, ale jeśli miałeś nie swoją ślinę na swojej twarzy wiesz co to znaczy, jak ktoś cię opluje. Ale zobaczcie co się dzieje: oplują Go, ubiczują i zabiją, a po trzech dniach zmartwychwstanie.

To znowu jest troszeczkę ten klimat: rozmawiasz z kimś, komu ufasz, na przykład ze swoim chłopcem, ze swoją dziewczyną i ona w pewnym momencie ci mówi: Muszę cię zostawić. Potrzebuję tygodnia, żeby coś przemyśleć. Jakbyś zareagował? Jakbyś zareagowała?

W przypadku uczniów, to im się w głowie nie mieści. Absolutnie. Oni nie dopuszczają tego. Jest gość, uzdrawia, tylu ludzi za Nim idzie, co On gada? Mało tego! Piotr – pierwszy z apostołów – w pewnej chwili, kiedy usłyszy o tym, że Jezus zapowiada, że zostanie odrzucony, to co robi? Bierze Go na bok i mówi tak – nie dosłownie, ale mniej więcej te klimaty – Panie, czyś Ty na głowę upadł? Wszystko się rozwija. Szykuje się w tej chwili niezła działalność, a Ty mówisz, że zostaniesz odrzucony?! Nie psuj klimatu. A Jezus mu wtedy mówi: Zejdź mi z oczu szatanie!(Mt 16,23).

Koleżanki ci mówią, dziewczyna twoja ci mówi, chłopak twój ci mówi: Potrzebuję trzech dni na przemyślenie pewnych rzeczy. Jakbyś zareagował?

Jak reagują uczniowie? Wtedy zbliżają się do Niego Jakub i Jan. Chcieliśmy Cię o coś poprosić. O co Go chcieli poprosić? Wyjaśnij nam, dlaczego tak mówisz. Nie. Idą ze swoim interesem. Ze swoją sprawą. A jaką sprawą? Co chcecie, żebym wam uczynił? Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale − to znaczy w Twojej chwale i potędze − siedzieli jeden po prawej, drugi po lewej Twej stronie.Ja chcę być ministrem obrony, a ja ministrem edukacji w Twoim królestwie.

Ale Go zrozumieli... . To jakbyś ty jako dziewczyna mówiła do swojego chłopaka: Chcę trzy dni na przemyślenie. A on mówi: A pójdziemy dziś do galerii? Nie wiadomo z czego to jest.

Ale co robi Jezus? Jeżeli dobrze słuchaliśmy – to się nam może bardzo, bardzo przydać, bo my dokładnie reagujemy tak, jak apostołowie – Jezus nam mówi o ważnych rzeczach, daje się cały w czasie Eucharystii, daje nam siłę do wszystkich rzeczy, a my chcemy załatwić jakąś małą sprawkę, sprawdzianik. No pewnie, że jest ważny, ale chyba chodzi o coś więcej w życiu, niż o sprawdzianik. No chyba, że nie chodzi o coś więcej w życiu, to żyj od sprawdzianu do sprawdzianu. Uwaga! Nie lekceważę sprawdzianów, ale Jezus w tej chwili daje ci moc i siłę, bo czekają cię różne przejścia, a ty tej mocy i siły nie chcesz przyjąć, bo dla ciebie ważniejszy jest sprawdzianik.

Jezus cię nie potępi. Zobaczcie, że Jezus z nimi rozmawia. I co do nich mówi? Nie wiecie, o co prosicie. Ale chłopaki, jeżeli jesteście na tym etapie, jeżeli rzeczywiście to jest dla ciebie najważniejsze, to też może się stać, tylko muszę pewne rzeczy oczyścić w tobie. Bo pewnych rzeczy nie widzisz. Mało tego, wychodzi na to, że to tylko Jakub i Jan mieli takie zamiary. Ale zobaczcie, za chwilę się okazuje, że dziesięciu pozostałych usłyszało, o co pytali Jakub i Jan. I co zrobili? Oburzyli się. Dlaczego? Dlatego, że oni pytają o takie rzeczy? Nie. Oburzyli się, bo myśleli to samo, tylko oni, cwaniacy, ich wyprzedzili.

Dlaczego my się nieraz śmiejemy, jak tu się komuś noga powinie? Dlaczego często jest tak, że komuś tam dokładają, bo my się nie chcemy tam pojawić, tylko tak, jak pokazuje film „Wszystkie niewidzialne dzieci” – oglądaliśmy go z trzecią gimnazjum, 20 minutowe odcinki o różnych dzieciach i ich problemach – jak bili dziewczynę na boisku, to przyleciała cała klasa z komóreczkami i filmowała, żeby na www.youtube.com wrzucić. Dlaczego tak często robimy? Dlaczego brakuje nam odwagi? Dlaczego się śmiejemy, jak komuś się noga potknie? Bo to nie jesteśmy my. My tam nie staliśmy. Ale baliśmy się tam stać i ponieważ my tak nie staliśmy, to się śmiejemy z tego, komu się nie udało. A sami jesteśmy cykorami. Nie jest tak?

Dokładnie dziesięciu się z tego śmieje, znaczy: oburza się w tym momencie. Uwaga − po co to mówimy? Żeby na siebie nakrzyczeć? Żeby się potępić? Nie. Tylko żeby odkryć, że wszyscy jedziemy na tym samym wózku. Wszyscy mamy problem ze zrozumieniem Jezusa, przyjęciem Go.

Jestem siedemnasty rok księdzem – niedawno miałem rocznicę święceń – i codziennie rano uczę się na nowo wierzyć w Jezusa. Ktoś powie: Tak, ksiądz tak gada pod publiczkę. A niech sobie gada. Jak ktoś tak sobie myśli, to co ja mu zrobię? Niech sobie tak myśli. Codziennie uczę się na nowo, bo Jezus mówi ważne rzeczy, a ja wyłapuję jedną czwartą z tego. To co w takim razie zrobić? Powiesić się? Zrezygnować z wiary, jeżeli ja nie łapię tego, co chce Jezus ode mnie, jeżeli ja tego nie widzę? Nie!

Co robić? Podpowiada nam pierwsze Czytanie. Jeżeli słyszeliśmy pierwsze Czytanie, to jest gość, który się nazywa Syracydes. Ale nazwisko. Mercedes jakby się nazywał, to bym zapamiętał. Ale Syracydes? To jakiś nowy model samochodu? Nie. To jest człowiek, który jako Hebrajczyk żyje w środowisku greków, gdzie naokoło ludzie nie wierzą w Boga, a bardzo pasjonują się nauką. On patrzy na to i zastanawia się: Boże, przecież oni tę mądrość i to, że mogą szukać, że mogą myśleć, że mogą pisać, dostali od Ciebie. Ale oni tego nie widzą. Co tu zrobić?

Może masz takie coś, że nie wiesz jak przekonać swojego kolegę, że Kościół to nie tylko zepsuci ludzie, że tutaj jest coś więcej. Może masz to samo. Może masz coś z Syracydesa? Patrzysz na to, co się dzieje w świecie i nie umiesz nawet obronić jakiegoś chamskiego zachowania w Kościele, nie wiem – jakiegoś księdza, starszej kobiety, młodego człowieka. I nie wiesz co robić. Jak nie wiesz co robić, to Syracydes ci już podpowiada, co robić. Jest bardzo blisko ciebie.

Co robi Syracydes? Staje przed Bogiem i zaczyna tak: Zmiłuj się nad nami, Panie, Boże wszystkich rzeczy, i spojrzyj, ześlij bojaźń przed Tobą na wszystkie narody, Niech Cię uznają, jak my uznaliśmy, że nie ma Boga prócz Ciebie, o Panie! Prosi o pomoc Boga. Prosi o pomoc Boga, bo sam widzi, że nie da rady przekonać kolegi, koleżanki, że nie da rady przekonać tych pysznych greków, którzy opowiadają, nowe filozofie tworzą, ale zapominają, że dostali taką zdolność od Boga, nawet tego nie widzą. I prosi Boga o pomoc. I mówi: ześlij bojaźń przed Tobą − nie lęk, tylko szacunek i odkrycie, że to od Ciebie − na wszystkie narody, Niech Cię uznają, jak my uznaliśmy, że nie ma Boga prócz Ciebie o Panie!

To jest może dla tych spośród nas, którzy mieli ostatnio jakieś rozmowy z kolegami, z koleżankami i właśnie próbowali przekonać do wiary, próbowali może przekonać troszeczkę, że potrzebują jak dziewczyny tych kilku dni, żeby wszystko przemyśleć. A może jej, jemu, tobie brakuje odwagi, żeby to powiedzieć swojemu chłopakowi, swojej dziewczynie, bo on przegina. I potrzebujesz się z nim na tydzień zastopować i nie wiesz co zrobić. Próbujesz na sobie coś wymusić. Co na sobie wymusić? Że to ja muszę mieć pomysł na niego, że to ja muszę go przekonać. A Bóg ci mówi: Figę z makiem. Jego serce należy do Mnie. To ja mogę na niego mieć wpływ.

Bóg mówi to, co mówi Syracydesowi. A co mu mówi? Żeby się modlił. O co? Żeby Bóg do niego trafił, a żebyś ty wreszcie zauważyła, zauważył, że nie jesteś zbawicielem tego człowieka, że ty nie masz wszystkich pomysłów na niego, że to nie jest twoja rzecz, twoja własność, że są miejsca, w których nie zmienisz swojego chłopaka, nie zmienisz swojej dziewczyny, nie zmienisz myślenia osób, które nie chcą chodzić do kościoła.

Ale możesz prosić Boga o to, żeby zsyłał coraz większe wydarzenia, coraz nowe wydarzenia, przez które będzie oddziaływał na jego wolność. Na jaką wolność? Na tę, o której mówiliśmy na początku. Bo Bóg nie chce w Kościele niewolników. Jeżeli musisz być ze swoim chłopakiem, jeżeli głupio ci zerwać ze swoją dziewczyną, bo to, tamto, owamto, to stajesz się niewolnikiem. A miłość nie znosi niewolnictwa.

Co robi Syracydes? Prosi Boga o interwencję. Odnów znaki i powtórz cuda. Zgromadź wszystkie pokolenia Jakuba i weź je w posiadanie, jak było od początku.Pokaż jakim jesteś Bogiem. Objaw się mu. Przekonaj mojego chłopaka do tego, żeby zauważył, że to, co robi mnie niszczy. Przekonaj moją dziewczynę, że mnie naprawdę na niej zależy, żeby nie grała na trzy fronty. Przekonaj mojego kolegę do wiary, bo ja nie potrafię. To robi Syracydes. Pytanie: Co ja robię? Co ty robisz?

Ostania myśl. Żeby uznać obecność Pana Boga w świecie tak naprawdę potrzebne są trzy rzeczy. Pierwsza to uczciwość. Jeżeli jestem uczciwy wobec swojej kondycji, swoich sił i ograniczeń, to wcześniej czy później spotkam Boga. Bo jak zakłamuję swoją kondycję, jak sobie wmawiam, że jestem kimś, kim nie jestem, jak próbuję podnieść swoją wartość − przez to, o czym mówimy teraz w drugich klasach gimnazjum – przez gadżeciasrtwo. Gadżety sobie kolejne spraw, a będziesz miał większą wartość. Albo zacznij krytykować inne osoby, a przez chwilę będziesz się czuł lepszy, niż one. Pierwsza rzecz to uczciwość. Jak odkryjesz ograniczenie i to, co odkrył Syracydes, to na pewno zaczniesz szukać siły większej od siebie.

Druga rzecz, która jest potrzebna, to czas. Jak patrzę na was tu w kaplicy, przypominam sobie swoje młode lata, kiedy ja byłem na Mszy Świętej i stałem jak kołek. Dla mnie nic to nie mówiło. Przychodziłem, to prawda, ale nic to do mnie nie mówiło. I nie dziwię się wielu z was, którzy próbują szukać i się zniechęcają, bo trochę trudno mi zrozumieć cwaniaków. Może są wśród was cwaniacy, tacy, którzy robią wszystko, żeby zwrócić na siebie uwagę, dosłownie wszystko, nawet się sprzedają.

Ale w sytuacjach, kiedy ktoś szuka i się zniechęca – tak jest też w życiu – potrzeby jest czas. I każdy ma swój czas odkrycia pewnych rzeczy. Nie przyspieszysz pewnych rzeczy i pewnych rzeczy nie zwolnisz.

Gdybym was zapytał: Na jakim etapie jesteście i czy dajecie sobie czas? Czy jesteście uczciwi wobec siebie samych i wobec Pana Boga? To pytanie, które wam zostawiam.

Trzecia rzecz, która jest potrzebna do odkrycia Boga, to jest coś, co rodzi się po uczciwości i w czasie, co nazywa się: zaufanie. Nagle odkrywasz, że nie zrozumiesz pewnych rzeczy, nie zmienisz pewnych rzeczy i te rzeczy cię zmieniają. To, co nie rozumiesz, zaczynasz przekuwać w zaufanie. Zaczynasz mówić: No, nie pojmę tego wszystkiego. To tak, jakbyś chciała do wszystkich przedmiotów przygotować się na szóstkę. Powodzenia. Naprawdę. Nie zrozumiesz wszystkich rzeczy. Przychodzi moment zaufania.

Prośmy dla siebie o uczciwość, o czas i o zaufanie, kiedy na to czas przyjdzie.